niedziela, 16 stycznia 2011

Mandu - Legenda Milosci w Miescie Radosci

Mandu - Legenda Milosci w Miescie Radosci

A canal
This travel blog photo's source is TravelPod page: Mandu, Legends of Love in the City of Joy


A canal

Sprobowalismy dwa razy dostac sie do Mandu. Pierwszego dnia nasz kierowca zrozumial, ze chcemy dojechac do jakiejs swiatyni (podobna wymowa jak Mandu). Wiozl nas przez pol godziny gdzis za miasto, stanal i mowi, ze jestesmy na miejscu. Popatrzylismy na siebie i poprosilismy, by zawiozl nas z powrotem do hotelu. Za pozno na znalezienie kolejnej taksowki...Nigdy nie wiesz wsiadajac do samochodu, gdzie skonczy sie twoja podroz...nie w Indiach:).

Kolejny dzien - tym razem sprobowalismy szczescia w agencji turystycznej majac nadzieje, ze oni beda wiedzieli... Oni wiedzieli, ale kierowca nie znal drogi! Wiec zamiast przewidzianych dwoch godzin, podroz zajela nam prawie 4...na drogach, ktore wydawaly sie zbombardowane zaraz przed naszym przyjazdem! No coz, przez przypadek ( o ile mozna mowic o przypadkach...tym bardziej w Indiach), zobaczylismy niesamowite zycie na wielu wsiach w tym kraju.

Dojechalismy do Mandu i bylismy oczarowani tym zapomnianym miejscem. Kiedys pelne zycia, radosci, muzyki i milosci, dzis odwiedzane przez kilku turystow i milosnikow tej niesmowitej architektury z okresu Islamskiego.

Mandu to celebracja w kamieniu zycia i radosci, milosci poety Baz Bahadura do pieknej kobiety, Rani Roopmati. BB, Muzulmanski ksiaze, zakochal sie szalenczo w Hinduskiej tancerce i spiewaczce Roopmati (chyba byla jego 8 zona, a moze tylko kochanka w haremie...mowia, ze kochal ja najbardziej:). Nawet Szekspirowska sztuka 'Romeo i Julia' nie ma tej sily milosci, ktora napotkalismy w Mandu. BB wybudowal dla swej kochanki przepiekne palace, pawilon na wzgorzu, gdzie jakims swoim sposobem dociagnal wode, by mogla tam plywac... Milosc moze przeniesc gory!

Mandu
This travel blog photo's source is TravelPod page: Mandu, Legends of Love in the City of Joy


Mandu

Kazda z budowy w Mandu jest architektonicznym diamentem - niektore cudownie sie wyrozniajace jak Jami Masjid czy Hoshang Shah Dom i Sklep, czy tez Jahaz Mahal - harem, 'palac statek', czy tez moj ulubiony Palac Muzyki. Palace, pawilony, meczety, grobowce... teraz czuje sie, ze sa piekne i martwe...ale jesli ma sie chwilke na wyobrazenie sobie zycia, ktore musialo kiedys w nich rozbrzmiewac, to widzi sie je w innym swietle. Znow mozna poczuc te radosc, ktora musialy kiedys miec...te spiewy, tance, festyny. Po prostu samo piekno!

Proponuje wziac przewodnika, ktory bedzie mogl opowiedziec historie tych miejsc i wskazac zakatki, ktore moglibysmy przeoczyc. The Royal Palace z Hindola Mahal, Jahaz Mahal, Gada Shah's Hours and Shop and Baz Bahadur's Palace and Roopmati's Pavilion na drugim koncu wsi, to cudowne klejnoty, gdzie warto zatrzymac sie na chwile. Niezapomniane wrazenia!

Droga do i z tego miejsca, to historia sama w sobie! Nawigacja pomiedzy milionem ludzi, samochodami jadacymi w nasza strone, krowami, psami, slonmi i wielbladami, w kurzu i brudzie, ktory dostawal sie przez otwarte okna (zaplacilismy za klimatyzowana taksowke...klimatyzacja byla, ale nie dzialala!)...w szeptach modlitwy o dojechanie calo do hotelu...Allan stwierdzil, ze ma 'cale Indie' w buzi... Padnieci, ale szczesliwi i wdzieczni za nowo odzyskane zycie, celebrowalismy je zajadajac sie pizza w Pizzy Hut. Ludzka wyobraznio, dzieki za miejsca takie jak te - czyste, mile, klimatyzowane i z dobrym jedzeniem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz